Materiał powstał we współpracy ze sklepem Lantre #LantreLab. Partner nie miał wpływu na treść ani możliwości ingerencji w jej kształt.
Są takie sprzęty, które nie krzyczą swoją obecnością. Nie mają wycięć na kamerki, podświetlanych logotypów ani agresywnych radiatorów. Są jak postacie drugiego planu, które w kulminacyjnym momencie nagle pokazują, że to wokół nich kręci się cała akcja. Taki właśnie jest nowy Mac Mini z procesorem M4 – komputer, który na pierwszy rzut oka wydaje się być niegroźnym asystentem do pisania dokumentów i przeglądania internetu. A w rzeczywistości okazuje się cichym zabójcą – bezszelestnym, chłodnym, precyzyjnym i piekielnie skutecznym.
Nowe serce, stara twarz
Patrząc na Maca Mini M4, trudno nie odnieść wrażenia, że Apple w ogóle zapomniało o redesignie. Aluminiowa, srebrna bryła wygląda dokładnie tak samo jak jej poprzednicy – zgrabna, symetryczna, niewzbudzająca emocji. I może właśnie w tym tkwi cały urok. Bo ten komputer nie próbuje udawać czegoś, czym nie jest. Nie zabiega o uwagę. Zamiast tego z cichą pewnością siebie pokazuje, co potrafi, kiedy tylko dasz mu szansę. I nagle okazuje się, że w tym pozornie skromnym pudełku siedzi jedno z najnowocześniejszych serc na rynku – chip Apple M4, zaprojektowany z myślą o wydajności, która nie bierze jeńców.
W testowanej konfiguracji mamy do dyspozycji 10-rdzeniowe CPU, 10-rdzeniowe GPU oraz 16 GB zunifikowanej pamięci RAM. Wszystko to spięte w kompaktową całość, którą można postawić na krawędzi biurka, schować za monitorem, a nawet – jeśli ktoś ma taką fantazję – zabrać w plecaku na drugi koniec kraju. Ale nie daj się zwieść jego rozmiarom. Bo ten mały komputer może zawstydzić niejeden laptop klasy premium. I robi to bez wysiłku.
Codzienność z Mac Mini, czyli komputer, o którym się zapomina
Są komputery, które próbują być w centrum uwagi. Głośne, rozgrzane, proszące o aktualizacje, trzeszczące, zmuszające Cię do czekania, aż „coś się w tle dokończy”. Mac Mini M4 jest dokładnym przeciwieństwem tego wszystkiego. Gdy go włączysz, zapominasz, że w ogóle tam jest. Nie dlatego, że nic nie robi – wręcz przeciwnie. Dlatego, że robi wszystko, czego potrzebujesz, zanim zdążysz o tym pomyśleć.
Przeglądarka? Otwórz 15, 20 kart, dorzuć YouTube w tle, dokumenty w Pages i arkusze Numbers – nie zauważysz żadnego spowolnienia. Wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym, responsywnie, bez mikroopóźnień, do których wielu użytkowników komputerów z Windowsem już przywykło. Aplikacje otwierają się błyskawicznie, przełączanie między nimi jest płynne jak masło. I nie, to nie jest frazes. To realne doświadczenie, które zaczynasz doceniać po kilku godzinach pracy — zwłaszcza wtedy, gdy wszystko „po prostu działa”, a Ty nie musisz tracić energii na walkę ze sprzętem.
@techtoiowo Nie każdy musi być gamerem i potrzebować gamingowej bestii pod biurkiem. 🤨 Taki jest Apple Mac Mini – mały, cichy i do tego wydajny. 😎 #macmini #technologia #techtok #techtoiowo #apple #komputer #technology #techlife #lantrelab @Lantre.pl
Kreatywny workflow? Mac Mini – Śmiało – on to wytrzyma
To jednak nie komputer tylko do przeglądania neta. W Macu Mini M4 siedzi sporo mocy, którą szybko doceni każdy, kto pracuje twórczo – czy to z grafiką, zdjęciami, czy wideo. Lightroom? Import setek RAW-ów to moment, a suwak ekspozycji przesuwasz bez opóźnienia, bez oczekiwania, bez myślenia „czy już mogę kliknąć dalej”. To uczucie pełnej kontroli nad edycją, bez kompromisów. A eksport? Cóż, zanim zdążysz odłożyć kubek z kawą – zdjęcia są już gotowe.
Montujesz filmy? Nawet 4K nie robi tu większego wrażenia. Final Cut działa jak na sprzęcie z wyższej półki. Timeline jest płynny, podgląd bez ścinek, eksport szybki i bez zgrzytów. Nie oszukujmy się — to nie jest maszyna dla montażystów z Hollywood, którzy operują na 8K z RED-a. Ale jeśli tworzysz materiały na YouTube, prowadzisz studio podcastowe, robisz kursy online albo montujesz reelsy dla klientów – Mac Mini M4 poradzi sobie bez zadyszki. A to wszystko w absolutnej ciszy.
MacBook Pro M4 Pro – desktop w plecaku czy tylko marketingowy mit?
Cicho, chłodno, kompletnie – i zaskakująco samowystarczalnie
W czasach, gdy wiele komputerów stacjonarnych przypomina miniaturowe elektrownie z wentylatorami wielkości śmigieł dronów, kultura pracy Maca Mini jest… kojąca. Przez cały czas testów nie usłyszałem ani razu, żeby się rozgrzał do poziomu niepokojącego. Wentylator pracuje gdzieś w tle – cicho, spokojnie, jakby mówił: „nie martw się, mam to pod kontrolą”. I rzeczywiście, ma.
Ale Mini nie zaskakuje tylko ciszą. Zaskakuje też tym, jak wiele oferuje z poziomu gołego systemu. Jest Wi-Fi – szybkie, stabilne, bez problemów z zasięgiem. Jest Bluetooth – podłączenie klawiatury i słuchawek to kwestia sekund. Są głośniki – zaskakująco sensowne, jak na tak małą obudowę. Jest też port słuchawkowy – i to z przodu, bez kombinowania. I wreszcie — w tej konfiguracji mamy nawet 10-gigabitowy port Ethernet. Tak na wszelki wypadek. Bo Apple wie, że są użytkownicy, którzy tego potrzebują. I że nie wszyscy chcą dopłacać za funkcję, która powinna być standardem.
Testy? Są. Cyferki? Mówią same za siebie
Dla purystów i entuzjastów benchmarków mamy coś, co potwierdza wszystko, co powyżej:
Cinebench R23 pokazał 2122 punkty w teście jednordzeniowym i aż 13 470 punktów w wielowątkowym. Te liczby plasują Maca Mini M4 wyżej niż wiele desktopów z procesorami Intel Core i7 poprzednich generacji. A wszystko to bez aktywnego chłodzenia rodem z odkurzacza.
To cyfrowe potwierdzenie tego, co czuć w codziennej pracy – ta maszyna ma ogromny zapas mocy. I co najważniejsze, oddaje go użytkownikowi bez zbędnych ceregieli.
Czy 256 GB to żart? A może po prostu znak czasów?
W erze ogromnych bibliotek zdjęć, filmów w 4K i pakietów gier AAA, 256 GB brzmi jak niewiele. Ale trzeba powiedzieć sobie jasno – Mini to komputer stacjonarny. A to oznacza jedno: zawsze możesz dodać zewnętrzny dysk. Thunderbolt, NAS, Dropbox, iCloud – możliwości jest mnóstwo. I nie oszukujmy się – kto dziś trzyma wszystko na lokalnym dysku? A jeśli naprawdę potrzebujesz więcej, Apple oferuje wersje z większym SSD. W końcu to nie jest komputer do gier. To narzędzie pracy. A w tej roli spisuje się znakomicie.
Dla kogo jest Mac Mini?
Dla wszystkich, którzy nie lubią się rozdrabniać. Dla tych, którzy cenią sobie święty spokój podczas pracy. Dla twórców, którzy nie potrzebują kolorowych LED-ów, ale cenią niezawodność. Dla freelancerów, którzy chcą wydajności „Pro”, ale bez noszenia ze sobą całego biura.
To sprzęt dla tych, którzy nie potrzebują udowadniać, że mają szybki komputer. Bo ich komputer po prostu robi swoje – szybko, cicho i skutecznie. Czy potrzeba czegoś więcej?
Recenzja Mac Mini M4 – mały komputer, wielka wydajność
Mac Mini M4Zalety
- Wysoka wydajność jak na rozmiar komputera
- Cicha i chłodna praca nawet przy obciążeniu
- Świetne wsparcie dla Lightrooma, Premiere, Final Cuta
- Kompaktowy design i szeroka kompatybilność
- Wersja z 10G Ethernetem w standardzie
Wady
- Podstawowa wersja ma tylko 256 GB SSD
- Brak możliwości późniejszej rozbudowy RAM/dysku
- Konieczność dokupienia monitora i peryferiów



